Forum Forum dla fanów Jacka i jego kamratów! Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Zabawa.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum dla fanów Jacka i jego kamratów! Strona Główna -> Opowiadanie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bloody pirates
Bywalec Tortugi



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z morza.... ahoj....

PostWysłany: Śro 14:35, 29 Sie 2007    Temat postu:

Ależ mi to się właśnie podoba, ciekawam cóżeś to ty wymyśliła, spryciaro Very HappyVery Happy .....


Blake wtaszczył nieprzytomnego kapitana wrogiego statku do małej, ciasno wyglądającej kajuty. Marty jeszcze raz uważnie rozejrzała się po korytarzu sprawdzając, czy nikt nie idzie, po czym zamknęła drzwi. Mężczyzna poruszył się lekko, ale nie odzyskał przytomności, na co oboje piratów odetchnęło z ulgą.
- Przyjemnie tu - zaczął Blake z ironią siadając na samym środku wąskiej drewnianej ławy. Spojrzał na Marty i z diabelskim uśmieszkiem poklepał mejsce obok siebie. - Proszę, jest dla ciebie wolne miejsce, o tutaj.
Marty zerknęła na niego z pogardą i oparła się o ścianę krzyżując długie, pirackie buty.
- Nie, dziękuję - odparła obojętnym tonem. - Postoję.
- Ależ to hańba, żeby kobieta w moim towarzystwie stała....
- A co, zamienisz się ze mną na miejsca?
Blake rozważał chwilę tą możliwość, po czym przesunął się kilka centymetrów na miejsce, które wcześniej jej proponował.
- Proszę, możesz usiąść na moim miejscu - powiedział z szerokim uśmiechem.
Marty zażenowana przyłożyła dłoń do skroni. "Dlaczego to mnie muszą przytrafiać się takie rzeczy?...."
***********
Angela wsadziła do torby butelkę dobrego rumu, trochę suchego chleba, kilka ciasteczek nie określonego kształtu, które znalazła w jednej z beczek z jedzeniem, i trzy zielone jabłka, nie wiadomego pochodzenia. W zapasach wyszukała również kilka bandaży i szmatek, na wpadek, gdyby Paul (chyba ta się nazywał) był ranny po uderzeniu. Przystnaęła zmieszana i ofuknęła siebie w duchu, że nie myśli o nim "kretyn".
Zadowolona ze swoich zapasów ruszyła do drzwi. Nagle klamka uskoczyła i do pomieszczenia weszła Firegirl z poważną miną. Angela spojrzała na nią przestraszona.
- Coś się stało? - zapytała szybko.
Pani Kapitan milczała chwilę.
- Angela, musimy porozmawiać, to bardzo ważne - odparła tyllko.
- Eee.... tak?
Przez głowę przeleciały jej setki myśli: że będzie musiała opuścić statek, że Fire jest w ciąży, że Paul nie żyje, że ma brata, którego nie zna. Poważna mina Pani Kapitan nie wróżyła niczego dobrego.
- Chodzi mi o tego kapitana.... - zaczęła, ale Angela jej przerwała.
- Wiedziałam! - krzyknęła, zasłaniając dłonią usta.
Fire przyjrzała jej się uważnie.
- Chodzi mi o to - kontynuowała - że gdy będziesz się nim zajmować, pamiętaj: nie wolno ci się w nim zakochać, rozumiesz?
Angela opuściła dłoń. Przez chwilę nie mogła zrozumieć słów Kapitan, a gdy w końcu dotarło do niej, co powiedziała, otworzyła usta ze zdziwienia.
- I o to chodziło? - zapytała, z pretensją w głosie. - No, ale to jest przecież oczywiste, myślałam, że to jest coś ważnego....
- Bo to jest ważne - ucięła Fire. Obrzuciła Angelę niepewnym spojrzeniem. - Masz o tym pamiętać. I żeby mi się to nie przytrafiło! - po czym wyszła.
Angela stała chwilę, niczego nie rozumiejąc. Niby jakim cudem miałaby się w nim zakochać? W tym nadętym, zadufanym..... brakło jej słowa, więc po prostu ruszyła korytarzem do małej kajuty.


Koniec!
Teraz czekam na dalszy ciąg, mam nadzieję, że coś naskrobiecie. Ciekawam cholernie, co ta Angela wymyśliła Twisted Evil ........
Piratka Marty


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andaira
Bywalec Tortugi



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 578
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z Nightwood

PostWysłany: Czw 10:18, 30 Sie 2007    Temat postu:

Hehe Marty, bój się! xD

Angela szła korytarzem coraz bardziej wściekła. Co ta Fire sobie myśli? Uważa się za jej matkę, czy jak? Angela sama potrafi o siebie zadbać. Nie to, żeby kapitan jej się podobał, ale nie pozwoli sobie na to, zeby ktoś jej tak bezczelnie rozkazywał.
Dziewczyna weszła do kajuty i zobaczyła leżącego na podłodze Paula oraz siedzących blisko siebie Marty i Blake'a.
- Możecie już odejść... - powiedziała.
Blake spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem.
- Co? Ah, tak, już idziemy.Chodź Marty.
Spróbował złapać ją za rękę, ale dziewczyna cofnęła swoją dłoń i uderzyła go po wyciągniętych palcach. Wstała i zamaszystym krokiem wyszła z kajuty. Blake wzruszył ramionami i popędził za nią.
Angela się uśmiechnęła.
"Oni naprawdę do siebie pasują... Tylko co zrobić, żeby byli razem?" - pomyślała, ale żaden ciekawy pomysł nie wpadł jej do głowy.
Nagle leżący na podłodze Paulk się poruszył. Dziewczyna spojrzała na niego.
"Całkiem bym o nim zapomniała"
Usiadła koło niego ze skrzyżowanymi nogami, a między kolanami położyła torbę wypchaną jedzeniem.
W pewnym momencie mężczyzna się obudził.
- Co... Co ja tu robię, gdzie ja jestem? - zapytał.
- Cóż... Jesteś juz nie na swoim, ale moim statku i jeste,ś naszym zakładniekiem - odpowiedziała dziewczyna.
Paul usiadł naprzeciwko niej.
- Zakładnikiem? Ale jak to?
- Nie myśl, że bezkarnie mogliście porwać kogos z naszej załogi i nikt za wamin nie płynął, aby go odbić.
Paul odgarnął ciemne włosy z czoła i dziewczyna mogła patrzeć w jego piękne brązowe oczy.
- O, właśnie - to dla ciebie. Ja mam się tobą zajmować - powiedziała dziewczyna i wyciągnęła do niego torbę.
Mężczyzna złapał ją. Ich dłonie przez chwilę się zetknęły, po czym Angela zabrała swoje.
"Nie mogę się zakochać, nie mogę się zakochać!" - myślała, lecz te myśli przychodziły jej coraz bardziej z trudem.


Marty, Twoja kolej. A ja jeszcze nie mam żadnego szatańskiego pomysłu, jak widzisz Angela jeszcze się zastanawia xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Firegirl
Kapitan



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Karaibów

PostWysłany: Czw 13:34, 30 Sie 2007    Temat postu:

Czuję się trochę ominięta ;(

Przedstawiacie mnie jako demoniczną Panią Kapitan która tylko rozkazuje a zapominacie że jestem człowiekiem


Sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Firegirl
Kapitan



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Karaibów

PostWysłany: Czw 13:53, 30 Sie 2007    Temat postu:

PS. niech każdy przeczyta sobie całe opowiadanie żeby nam spójne wyszło bo niektóre wątki (np. co knuje Jack albo kogo miał na myśli móiwąc zranić .


Pozdrawiam

PS. Ja właśnie drukuję sobie całe opowiadanie więc ułatwię wam życie i wstawiam tu całe opowiadanie:


Pani Kapitan wyszła na pokład. Piraci dwoili się i troili aby przystroić statek. Największa ich liczba znosiła Rum. Pani Kapitan przyjmowała kolejne życzenia.
"By Kapitan zawsze była naszym Kapitanem"
"Pani Kapitan! Mamy gości"-wykrzyknął z bocianiego gniazda fissInferno.
"Niemożliwe czyżby On...?-pomyślała Kapitan Firegirl
Jack Sparrow podszedł z "nieśmiertelnym" nonszalanckim uśmieszkiem na twarzy do pani kapitan.
- Witam ponownie, Firegirl - wymruczał poufale. Obszedł ją dookoła, po czym stanąwszy znów na wprost niej, pokiwał z uznaniem. - Ostatnim razem, kiedym cię widział, miałaś jakieś piętnaście lat. No nie powiem, dojrzałaś....
- Jack, nie podlizuj się - warknęła pani kapitan, choć nie potrafiła ukryć błysku zadowolenia w oczach. - Co ty tu robisz?


-Usłyszałem, że szykuje się tu jakaś grubsza imprezka no i, że macie...
-Rum! -Wykrzyknęła Pani Kapitan.
- No właśnie -powiedział Jack wychylając się i sprawdzając stan zaopatrzenia spiżarni. - Widzę , że nie próżnujesz moja droga. I znając Twoją gościnność nie odmówisz mi i mojej załodze poczęstunku.
-A masz coś dla naszej Pani Kapitan? - Zapytała stojąc ze skrzyżowanymi rękami i nogi, w bardzo wyzywającej pozie, co było dla niej charakterystyczne Pratka Marty.
-Oczywiście! - wykrzynął entuzjastycznie Jack - Gibbs!

Stary pirat podszedł do Sparrowa.
- Tak, kapitanie? - zapytał obserwując podejrzliwie obie piratki.
- No, Gibbs - warknął Jack. Pirat wciąż stał wyczekująco. W końcu Sparrow trzepnął go dłonią po ramieniu. - Gibbs! Miałeś przynieść prezent dla "Szanownej Pani Kapitan"!
- A tak! Już pędzę! - i zniknął. Po chwili wrócił trzymając w dłoni starą, zużytą lunetę. - Proszę! - podał ją Firegirl.
Pani Kapitan obejrzała przedmiot z każdej strony. Na jej twarzy malowało się coraz większe zdziwienie.
- Co tym razem kombinujesz, Sparrow? - zapytała Marty, podchodząc do niego bardzo blisko.
Ten spojrzał na obie piratki udając wielkie zdziwienie.
- Ja? Nic nie kombinuję! To jest... ee, to jest.... Tak! To jest luneta, przez którą zobaczysz wszystko czego szukasz, kotku! - zakończył zadowolony z siebie, patrząc triumfująco na Panią Kapitan ze sławnym nonszalanckim uśmiechem.

- Czyżby?... - wymruczała Pani Kapitan, przyglądając się podejrzliwie raz lunecie, raz Jackowi. Wbiła przenikliwy wzrok w pirata. - Czy ty przypadkiem znowu nie wykręcasz mi numeru, jak z tym kluczem Davy'iego Jonesa?
Sparrow zrobił urażoną minę.
- Ależ ja niczego podobnego nigdy nie robiłem! - Założył ramiona na piersiach. - Rzucasz mi jakieś bezpodstawne oskarżenia i próbujesz...
- Ekhm! - przerwał mu Gibbs. Zbliżył usta do jego ucha, by tylko ten mógł go usłyszeć, choć niestety jego głos okazał się zbyt donośny. - Kapitanie! Naprawdę kapitan chciał wkręcić Firegirl do poszukiwania klucza....
- Aha! - wrzasnęła piratka Marty, wyciągając szpadę. - A więc jednak to było oszustwo! Wiedziałam, wiedziałam! - zakończyła z uśmiechem wyrażającym przeogromną satysfakcję.
- Nie machaj tak tą szabelką, bo jeszcze sobie coś zrobisz - rzucił drwiąco do dziewczyny, która w odpowiedzi przystawiła mu broń do brody.
Jack uniósł szybko ręce i uśmiechnął krzywo, patrząc błagalnie na kapitan Firegirl.
- Dość! - powiedziała i odsunęła dłoń Marty z szablą. - Nikt nie będzie się jeszcze pojedynkował na tym statku. Nawet nie wyruszyliśmy z portu i załoga nie kompletna! Nie możemy zalewać krwią pokładu, które jeszcze nie poznały wichru, burzy i sztormu! Na krew jest zdecydowanie za wcześnie....
- Eee, krew? - jęknął Jack, zastanawiając się, czy pani kapitan nie miała na myśli, że to na jego krew jest za wcześnie. Zaraz szybko się opanował i znów zaczął przymilać do Firegirl. - Powiedziałaś, że dopiero wypływacie? Że brakuje wam załogi?
Kapitan pokiwała głową.
- To się pięknie składa, bo nas jest tak mało! Więc zabierzemy się z wami! - Pani kapitan otworzyła usta by coś powiedzieć, lecz szybciej rozległ się jego wrzask: - Załoga!!! Płyniemy tym statkiem! Na pokład, już!


Pani Kapitan ruszyła za Jackiem.
- Jeśli myślisz, że tak łatwo...-zaczęła, ale Jack położył palec na jej ustach.
- Złość piękności szkodzi, kochanie.
- Kochanie? Od kiedy to jesteśmy aż tak blisko?-zapytała z kpiną Pani Kapitan
- Od dawna... Tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy - Jack uśmiechnął się na swój własny, niepowtarzalny sposób.
- Tak... Jasne. Możecie zostać, ale pamiętaj, to ja tu jestem Kapitanem. Nie Ty.
- Aye, Pani Kapitan! - Jach zasalutował ukazując wszystkie swoje pozłacane zęby w szerokim uśmiechu.
__________

- To dobrze - odparła ani Kapitan udając obojętność, jednak szalenie była zadowolona z siebie, że chociaż raz to nie Jack bedzie wydawał rozkazy. - Teraz powiedz mi, co mam z tym zrobić? - Wskazała lunetę.
- Ach, no więc tak - podjął rzeczowym tonem. Stanął za nią i łapał za dłonie. - Tu jest takie kółeczko, widzisz? - powiedział drwiąco ze śmiechem. - I to właśnie kółeczko trzeba przyłozyć do oka, o tak...
- Bardzo śmieszne, Jack! - warknęła Firegirl, choć nie śmiała wysunąć się z jego objęć. - Wiem, jak KORZYSTA się z lunety! Ty mi lepiej powiedz, po co mi to?!
- Kotku... - zaczął, bardziej przyciskając się do jej pleców. - Przyłóż piękne oczko, a sama zobaczysz....
Pani kapitan odwróciła lekko głowę i spojrzała Jackowi w oczy. Jego twarz była niebezpiecznie blisko. Szybko odwróciła się spowrotem. Westchnęła kilka razy głęboko, próbując się uspokoić, po czym Jack wolno podniósł jej dłonie z lunetą, przykładając końcówkę do jej oka. Dziewczyna spojrzała w szkiełko starając się coś dojrzeć, ale najpierw widziała tylko mgłę, czy może dym. Odsunęła na chwilkę lunetę i spojrzała na stykający się błękit nieba i morza, ale dymu żadnego nie zobaczyła. Zdziwiona znów przyłożyła lunetę do oka. Stała chwilkę milcząc, aż nagle krzyknęła z przerażenia....


-O mój Boże, Jack! To przecież... Nie, nie to niemożliwe. To jakiś kiepski żart? Powiedz, że to żart!
Jack bez słowa przyłożył po raz kolejny lunetę do jej oka.
I znów ten sam obraz pojawił się przed oczyma (okiem Razz) Firegirl. Przerażający, ale zarazem piękny. Tajemniczy i dziwny.
-Jack... Czy to jest to o czym myślę?-Łamiącym głosem zapytala Pani Kapitan.
-Yes, love/Tak, kochanie.
-Skąd... Skąd to masz?
*So,there is a chest...

- O nie, tego nie mogę zdradzić! - zastrzagł Jack. - Ale jak każdy nieuczciwy pirat powiem, że uczciwie możesz wierzyć w moją nieuczciwość....
Firegirl nawet nie zwróciła uwagi na żartobliwy ton w jego głosie. Mocno ściskała lunetę.
- Marty - zwróciła się do swojej towarzyszki podając jej lunetę. - Zobacz.
Dziewczyna przyłożyła przedmiot do oka i kilka minut stała nie ruszając się. W końcu jęknęła.
- Widzę! Ale to nie możliwe, przecież od tak dawna nikt jej.....
- Właśnie.....
- Aha! - zakrzyknął rozradowany Jack. - A jednak mój prezent działa! Ja tam widzę tylko mgłę, ale...
Firegirl spojrzała na niego jak na kogoś zupełnie obcego.
- Jak to? Ty nie widzisz tego? - Jack pokręcił głową przecząco. - Ale to przecież..... tam jest "Wyspa Piratów"!

- Jaka znowu "Wyspa Piratów"? - zapytał żartwobliwie.
- Jack, do cholery, nie żartuj sobie ze mnie! Ja to widzę, Marty widzi, a ty NIE? Czy ty sobie stroisz ze mnie żarty? - wrzasnęła poddenerwowana kapitan. - Angela!
Szybko podbiegła do niej ciemowłosa piratka o dosyć zbuntowanym wyglądzie.
- Tak?
- Spójrz przez tą lunetę...
Dziewczyna spojrzała. Zadziwił ją widok, który tam zobaczyła.
- Ale... Ale jak to możliwe?! - zapytała z nieopisanym zdziwieniem. - Nikt jej od dawna nie widział...
- Właśnie. Jack, widzisz ją, prawda? - zapytała Firegirl już nie całkiem pewnie.


Nie, misiu. Kogo mam widzieć? - Jack wyszczerzył zęby
- Nie ja z Nim nie mogę! Zejdz mi z oczu! - Firegirl wskazała palcem na drzwi prowadzące pod pokład. Jack uśmiechnął się udając (?Very Happy) głupiego.
-Grrr! - warknęła Kapitan i udała się zamszystym krokiem do kajuty.
***


Na podkładzie Jack został sam z dwiema piratkami - Angelą i Marty.
- Cóż ta wasza kapitan taka nerwowa? - zapytał złośliwie, odwrócił się na pięcie i odszedł.
Marty spojrzała na Angelę.
- Zawsze tak jest. On przyjeżdża i kapitan się wścieka. Czuję, że nastąpią teraz sądne godziny - powiedziała Marty.
- Dokładnie, pewnie będzie się na nas wyżywać ile wlezie...
- Możliwe, ale chodzi mi o to wszystko z tą lunetą i wyspą. Musimy jej teraz pomagać... Jeśli ta wyspa jest prawdziwa, to...
- To...?

To Firegirl nie popuści. Będziemy musieli jej szukać. Aż znajdziemy....
Piratki spojrzały na siebie zwartwione. Obie wiedziały, co to oznacza: kolejne wyprawy na najniebezpieczniejsze wody świata.
- Ale wiesz co? - powiedziała wesoło Angela. - Może i są przed nami groźne wyprawy, przygody zagrażające naszemu życiu.... no dobra, nawet nie wiadomo czy wyjdziemy z tego wszyscy, w końcu do "Wyspy" udawało się dotrzeć niewielu.... Mimo to, mimo tych wszystkich strasznych rzeczy przed nami, to honor pływać z Firegirl.
- Oj tak, masz rację! - poparła Marty, żywo kiwając głową. - I jeszcze ten boski rum! Nie wiem, skąd ona go bierze, ale po prostu rozpływam się z nim (;D) ! Idę po butelkę!
Ruszyła w stronę drzwi, prowadzących pod pokład. Angela ruszyła za nią.
- Czekaj, ja też idę.
Nagle Marty zatrzymała się.
- Chwilę! - wyrzuciła z siebie, w tym samym momencie Angela wpadła na nią. Marty zdawała się tego nawet nie zauważać. - Jack powiedział, że.... No, że luneta pokazuje to, czego człowiek szuka, tak? - Druga piratka pokiwała głową. - My wszystkie pragniemy znaleźć Wyspę Piratów. Dlatego ją zobaczyłyśmy. A jeżeli ona wcale nie istnieje?
Angela zamyśliła się.
- Nie - odparła w końcu. - Ja myślę, że ona istnieje. I myślę też, że to Jack coś kombinuje.....


- Jack ZAWSZE coś kombinuje... Musimy się mieć na baczności - powiedziała Angela.
- Ciekawe czego szuka Jack, jeśli nie Wyspy Piratów... - zaczęła się zastanawiać Marty.
Angela natychmiast podłapała temat.
- Praktycznie każdy pirat szuka tej wyspy. A on NIE?!
- Szuka czegoś innego. I postaramy się dojść czego szuka i jaki ma interes w tym, że dał pani kapitan tą lunetę.
Piratki tak wciągnęła rozmowa, że zapomniały całkowicie o otaczającym je świecie i zagadały się.
Kiedy już zaczęło się ściemniać, a one nadal nadawały jak najęte, podeszła do nich Firegirl.
- Co tu się dzieje? - wrzasnęła. - Jakieś pogaduchy?
- Eeee, przepraszamy pani kapitan...
- Dawno poszedł ten idiota? Yyy, to znaczy kapitan Jack?
- Dawno...
- To dobrze.
Kapitan zamyśliła się na chwilę, a piratki stały obok niej niepewnie. Po chwili kobieta spojrzała na nie.
- Szorować pokład, bo każę Marie i innym wrzucić Was pod pokład na kilka dni o chlebie i wodzie.
- Aye! - wykrzyknęły obie i podreptały do swoich robót.
Pani kapitan postała tam jeszcze przez chwilę, pilnując roboty Angeli i Marty, a po chwili poszła w dół pokładu do swojej kajuty.


Piratki od razu skożystały z okazji.
- Wstawaj, Angela! - powiedziała głośno Marty, wrzucając szarą szmatkę do wiadra z wodą. Popatrzyła charakterystycznym wzrokiem na swoją współtowarzyszkę i uśmiechnęła się półgębkiem.
Angeli nie trzeba było powtarzać dwa razy. Ten wzrok i uśmiech mógł oznaczać tylko jedno: specjalna misja.
- Gdzie idziemy? - zapytała tylko, sprawdzając, czy przypadkiem Firegirl nie wróciła się.
Marty zaczęła chodzić w kółko, przy czym machała rekami w nieokreślonym kierunku.
- Jack coś kombinuje - mówiła rzeczowym głosem. - KAŻDY pirat szuka tej wyspy, Jack w stu procentach też. Ale gdyby mógł sam ją zobaczyć przez lunetę, na pewno nie mieszałby nas do tej sprawy. I jeszcze ten jego kompas..... Zastanawiałaś się może dlaczego nigdy nie wskazuje żadnego kierunku, kiedy on go trzyma? A przeciez niby ma pokazywać, gdzie jest to, czego ktoś pragnie, no nie? Czyli Jack sam nie wie, czego chce..... A to dowodzi temu, że jesteśmy mu potrzebni, chce nas wykorzystać! Łajdak! - krzyknęła na koniec, zatrzymując się.
- Drań - podpowiedziała Angela.
Marty spojrzała na nią.
- Dlatego my, bo tylko my się tego domyśliłyśmy, musimy go śledzić. Musimy bronić naszej pani kapitan. Z tą jej słabością do Jacka nie uwierzy nam.....
- Masz rację - przytaknęła druga piratka. - Idziemy go poszukać!


Firegirl rzuciła się na łóżko w swojej kajucie. "Dlaczego wrócił? Dlaczego właśnie teraz...? Już zaczynałam normalnie układać sobie życie. Ale On jak zwykle musiał się wtrącić."Skuliła się i "przytuliła" do poduszki. Po chwili dumna, twarda Pani Kapitan szlochała jak dziecko. Płakała pierwszy raz od wielu lat."Do jakiego stanu ten łajdak mnie doprowadza!? Nie jest mnie wart... Nie jest wart... Nie...
Firegirl zasnęła z łzami na twarzy.
Po kilku minutach ktoś zbiegł po schodach prowadzących do kajuty Pani Kapitan.
-No kochana...-Jack urwał w połowie zdania widząc śpiącą,zapłakaną Fire.
Usiadł na brzegu łóżka i dotknął jej policzka.
-Obyś nie płakała przeze mnie...

Kilka minut wcześniej...

Piratki właśnie miały zamiar odchodzić ze swoich miejsc, na przeszpiegi, kiedy Angela zobaczyła Jacka chodzącego po pokładzie.
- Chowaj się, marty, szybko! - powiedziała na tyle głośno, aby kamratka ją usłyszała i tym samym na tyle cicho, aby nie doszło to do uszu Jacka.
- Co do... - zaczęła Marty głośno, kiedy już siedziały ukryte za beczkami, ale Angela jej przerwała.
- Ćśśśś... Mamy go śledzić, prawda? No to mamy nasz obiekt na tacy. Teraz siedź cicho, musimy zobaczyć gdzie idzie - szepnęła Angela.
- Dobra... - mruknęła jej towarzyszka.
Przez chwilę Jack stał na pokładzie i się rozglądał, po czym zszedł w dół schodów.
Angela odwróciła się do Marty.
- Chodź.
Szybko odeszły ze swioch miejsc i podążyły śladem Sparrowa. Kiedy zobaczyły, jak mężczyzna wchodzi do kajuty Firegirl, stanęły jak wryte.
- No... nie! - mruknęła Angela.
Marty od razu podeszła do drzwi i przyłożyła do nich ucho. Słyszała stukot butów kapitana Jacka i cichy szloch Firegirl.
- Masz zamiar podsłuchiwać?
- A jak myślisz? Siedź cicho teraz...
- To ja się odsunę i będę stała na czatach, żeby nikt nas nie widział.
- Zgoda - szepnęła Marty nie odrywając ucha od drzwi.
Usłyszała głos Sparrowa.


Jack szepnął coś cicho, ale Marty nie rozróżniała słów. Na chwilę zapanowała cisza. Piratka spojrzała na Angelę, która kołysała się w tył i w przód na obcasach.
- Coś cicho tam.... - szepnęła, nie odrywając ucho od drzwi. - Ej, a jak on jej coś robi?
- No nie wiem.... - odparła tamta, choć tak naprawdę nie chciała mieszać się w sprawy Firegirl i Jacka.
- Ale jak on na przykład związał ją, zakneblował, rozebrał i.... odcina jej palce, by wysłać je do jej matki?!
Piratki wybuchnęły śmiechem. Angela przytrzymała się ściany, a Marty drzwi, nie mogąć ustać na nogach ze śmiechu.
- Ciii! Cicho! Coś słyszę! - powiedziała ta druga drżącym głosem.
Angela spojrzała na nią wilgotnymi oczami, ale zaraz mina jej zżedła.
- Ktoś tu idzie! Szybko, za beczki! - szepnęła przestraszona.
Marty jednym susem znalała się w osłoniętym miejscu obok kamratki. Wąskim korytarzem szedł Gibbs. W tym samym momencie z kajuty pani kapitan wyszedł Jack i dwóch piratów spotkało się.



- Czy Firegirl nie wietrzy żadnego podstępu z tą lunetą? - spytał cicho Gibbs.
- Wydaje mi się, że nie... Ale musimy się mieć na baczności, bo te jej kamratki są dosyć podejrzliwe. Jeśli ona sama nie wietrzy podstępu, to one we dwie napewno.
- Czyli mam kazać komuś je obserwować?
- Wyjąłeś mi to z ust - powiedział Jack.
Marty spojrzała na Angelę. Były bardzo ucieszone, ponieważ udało im się usłyszeć wszystko, o czym mężczyźni mówili.
- Słyszałaś to? On chce śledzić nas, a my śledzimy jego! - powiedziała Angela.
- Nie wyjdzie z tego nic dobrego... - mruknęła Marty.
- A skąd wiesz... Musimy tylko mieć jakiś dobry plan, trzeba...
- Ćśśś!
Marty wskazała palcem na Gibbsa i Jacka.
- Kogo? - spytał Gibbs: - Ja raczej nie mogę, wiesz, że mam inne zajęcia.
- Wiem, kto by się do tego nadał - powiedział Jack.
- No to chodźmy mu o tym powiedzieć - zakończył rozmowę Gibbs i obaj odeszli.


***
Firegirl powoli wstała z łóżka. Czuła się jakby wypiła cały rum z ładowni a tymczasem to była tylko jedna... Dwie. Trzy butelki złocistego trunku.
"Do czego on mnie doprowadza"
Capt. wyszła na pokład. Za sterem stały Marty i Angela. Rozmawiały półgłosem wyraźnie zaniepokojone.
-Co się tutaj dzieje?
-O! Witam Panią Kapitan! My tu tylko...- zaczęła niepewnie Angela
-My tu tylko ustalamy czy nie zboczyliśmy za bardzo na wschód- szybko dokończyła Marty
-Ah tak-Firegirl spojrzała na nie podejrzliwie-A mi się wydaje, że zboczyliśmy nie tylko z kursu ale i porządnego piractwa.
Marty i Angela stały z głupimi minami na jeszcze nie do końca trzeźwą Panią Kapitan.
-Chodzi mi o to, że zamiast pracować plotkujecie.- wyjaśniła Firegirl. -Angela. Ster to nie jest miejsce dla dwóch piratek (piratów...?). Zrobisz porządek w ładowni.
-Aj!-Angela zniknęła w ładowni.
-A i jeszcze jedno. -Firegirl odchodząc odwróciła się do Marty ze złośliwym uśmiechem pełnym satysfakci(ala Jack) - Zbaczamy na zachód
Odwróciła się i szybkim krokiem odeszła.
"To jej cholerne wyczucie i orientacja" -pomyślała Marty z pewnym podziwem.
**
Firegirl szła w kierunku rufy. Nagle spostrzegła Jacka. Był wyraźnie zdenerwowany. Szedł w jej kierunku z niewidzącym wzrokiem.
Wpadł na nią i wszystkie trzymane przez niego rzeczy upadły na deski pokładu.
-Co do...-urwał Jack widząc swoją "przeszkodę"- A to Ty...
Sparrow wyraźnie się zmieszał.
-Myślałem, że... No bo wiesz. Ja widziałem... Ale to nie było specjalnie... Akurat przechodziłem i Ty... Płakałaś... I teraz myślę, że to co robię jest nie fair.I teraz już wiem...
-Słucham?-Firegirl zdezorientowana patrzyła w jego oczy- O co Ci chodzi Sparrow.
Nagle Kapitan zauważyła rzeczy, który wypadły Jackowi z rąk.
Mapy, rum, przyzrądy do nawigacji(nie wiedziałam jak to nazwać), rum(celowe powtórzenie Very Happy)
-Po co Ci to? Przecież wiesz gdzie płyniemy. Nie zboczyliśmy z kursu, ani...Zaraz, zaraz o co tutaj chodzi?
-...



- To znaczy... ten...
Jack podrapał się z wściekłością po brodzie i szybko pozbierał swoje rzeczy. Na jego twarzy malowało się zdenerwowanie.
- Nic. Tak tylko chcę przejrzeć mapy.
Firegirl przyjrzała mu się uważnie i podejrzliwie. W końcu jednak dała za wygraną.
- A gdzie z tym idziesz? - zapytała z westchnieniem rezygnacji.
- Nie wiem, znajdę sobie jakiś cichy kącik.... Może nawet u ciebie?....
Sparrow zachichotał, co brzmiało dość arogancko, i ruszył w stronę kajut, a Firegirl wytawiła mu język. Kiedy została sama poczuła, jak łzy dławią ją w gardle. "Przestań się mazgaić!" - ofuknęła samą siebie. "Przecież nie jest tego wart."
***
Młoda piratka Marty niby przypadkiem wycierała drzwi jakiegoś schowka, ukradkiem obserwując Jacka w kajucie pani kapitan. Pomieszczenie było otwarte, więc mogła na niego swobodnie patrzeć. Tamten zdawał się nie zwracać na nic uwagi, jakby był czymś całkowicie pochłonięty. Dokładnie przeglądał mapy. Co jakiś czas zanaczał coś, kreślił dziwne znaczki, składał i rozkładał nowe papiery. W końcu wyciągnął swój kompas, który obserwował długo.
Na korytarzu rozległy się czyjeś kroki. Marty żwawiej przystąpiła do pucowania desek, jakby nigdy nic. Do kajuty, w której siedział Jack, wszedł młody, przystojny mężczyzna, o blond włosach, lekkim zaroście na twarzy i wysoce męskiej postawie. Dziewczyna nigdy nie widziała tego mężczyzny na statku, ale wcześniej też nie przyglądała się załodze Jacka. Dlatego teraz ten pirat niezwykle ją zainteresował.
Sparrow podniósł oczy na nowo przybyłego.
- O, Blake! Dobrze, że już jesteś.... - Jack spostrzegł zaciekawione spojrzenie dziewczyny, więc dodał: - Czy mógłbyś zamknąc drzwi? Dziękuję....
Mężczyzna odwrócił się trzymając dłoń na chropowatym drewnie drzwi, by je zamknąć, gdy również zauważył Marty. Jego niemal granatowe oczy błysnęły dziwnie, po czym zamknął wejście do kajuty.




Marty wstrzymała na chwilę oddech.
- Cholera, głupi facet, no nie? - usłyszała za swoimi plecami głos Angeli, która widziała wszystko z pewnej odległości. - Taką dobrą akcję ci przerwał. Czemu nic nie mówisz?
Spojrzała na swoją kamratkę i jej rozanielony wyraz twarzy.
- Marty, ty mi nie mów, że ten chłopak ci się podoba!
- Cooo? Ajj, nie, coś ty! - warknęła Marty.
- Dobra, dobra. Sądzisz, że to on ma nas śledzić?
- To możliwe, przecież Jack kazał mu zamknąć drzwi, żeby nikt nic nie słyszał.
- Hmmm, dziwna sprawa... Nasłuchuj!
- Co, ja?
- Dobra, ja to zrobię - warknęła Angela i podeszła do drzwi.
Przyłożyła do nich ucho, kiedy usłyszała z góry.
- ANGELA, DO CHOLERY, GDZIE TY SIĘ PODZIEWASZ!
- Ups, kapitan mnie poszukuje - mruknęła i szybko odbiegła pozostawiając Marty samą.




Kiedy Marty upewniła się, że Angela odeszła, cicho podeszła do drzwi kajuty, w której siedział Jack z obcym mężczyzną.
- ... rozumiesz? - usłyszała wzburzony głos Jacka.
- Aye, kapitanie. Dyskretnie - odpowiedział Blake głosem, od którego piratce przebiegły dreszcze po kręgosłupie.
- Bardzo mnie to cieszy. Pamiętaj, Blake, ufam ci!
- Oczywiście, kapitanie. Te sprawy... to nie są raczej rzeczy dla mnie....
- Wiem, właśnie dlatego.... I nie możesz też jej zranić. To nie wchodzi w rachubę....
Marty odsunęła się. Wiedziała, że mężczyzna zaraz wyjdzie z kajuty, a ona nie chciała więcej pokazywać się na tym korytarzu. Czmychnęła szybko na pokład, gdzie opierając się o reling, rozmyślała o wszystkim, co usłyszała.
- I co? - syknęła Angela do ucha piratki, a ta o mało nie wypadła za burtę ze strachu. Po chwili obie próbowały powstrzymać śmiech. - Powiesz mi, czego się dowiedziałaś?
- Co? Ja? - Marty próbowała udawać głupią, ale niezbyt dobrze jej to wychodziło. - A czego miałabym się niby dowiedzieć?
- Nie udawaj! - ponagliła ją kamratka. Machnęła ręką ze zniecierpliwienia. - Dobrze wiem, że podsłuchiwałaś!
Marty westchnęła zrezygnowana.
- Nie jestem pewna, czy on ma nas niby śledzić.....
- Aha! Więc jednak podłuchiwałaś! - wykrzyknęła z satysfakcją Angela. Po chwili zamyśliła się. - Hmm, możliwe, pewnie Jack knuje coś innego....
- Tak, i obawiam się, że może chodzić o Firegirl....




Angela spojrzała zamyślona w fale morza.
- Wcale bym się nie zdziwiła... - mruknęła cicho jakby sama do siebie.
Marty chrząknęła rozdrażniona.
- Wszystko jedno. Musimy czekać, aż dowiemy się czegoś więcej.
Odwróciła się i ruszyła w stronę steru. Szybkim krokiem minęła piratkę, która musiała się poczuć zignorowana. W połowie drogi zrobiło się Marty głupio, że tak potraktowała swoją kamratkę, więc odwróciła się, by ją przeprosić, gdy nagle... wpadła na kogoś. Na deski posypały się jakieś papiery.
- Przepra... - zaczęła odruchowo, ale zobaczyła na kogo wpadła. Blake. - Uważaj, jak chodzisz - warknęła nieuprzejmie, cofając się w tył.
Chłopak uśmiechnął się półgębkiem, ale uśmiech nie objął oczu.
- Jak widzę, wszystkie piratki cechuje niezwykła życzliwość - odparł pustym głosem, patrząc na nią przenikliwie. Dziewczyna zadrżała. - Poza tym, to ty nie umiesz chodzić.
- Wypraszam sobie, to ty na mnie wpadłeś.
- Nie, nie prawda. Na odwrót!
- Ha, ha, jesteś wprost prześmieszny!

***

Tej nocy żaden członek załogi nie spał spokojnie. Morze było spokojne. Melancholia i wszechobecna cisza nie pozwalały spać. Statek nie wydawał żadnego dźwięku. Żadnych szelestów, szumu fal... Żadnego odgłosu tłuczonego szkła, ani śpiewów podpitych piratów.
"Coś jest nie tak"-kołatało się w głowie Gibbsa.

Niepokój zawładnął sercami strwożonej załogi.

Jack nie wytrzymał i wstał z łóżka.
-Co się dzieje -pomyślał próbując ogarnąć umysłem ciszę, która przytłaczała go coraz bardziej - To nie jest morze jakie znam...
Ubrał się i wyszedł na pokład. Księżyc świecił jasno oświetlając dokładnie każdą część pokładu. Jack zaczął chodzić w tą i z powrotem. Stukot(??) jego butów zdawał się być jedynym słyszalnym dźwiękiem tej nocy.
Jack Sparrow does not know what he wants.
Pełen satysfakcji głos rozległ się w jego głowie. Jack rozejrzał się upewniwszy się czy się nie przesłyszał.
Tak Kapitanie Sparrow. Miałam rację... Bronisz się przed uczuciem, które według Ciebie Piratom nie przystoi.
Głos zdawał się odbijać echem i narastać coraz bardziej.
Przyjdzie czas gdy będzie już za późno. A to co chcesz zrobić ugodzi w Nią tak boleśnie, że UMRZE!
Jackowi wydawało się, że głos chce wywiercić dziurę w jego głowie.
UMRZE!
-Nie! Nie pozwolę!
UMRZE!
-Nie! Słyszysz? Nie! - uklęknął na deskach pokładu trzymając się za głowę.
Nagle wszystko ustało. Sparrow klęczał rozdygotany i próbował zrozumieć co się stało.
-Tak jak zawsze...
Jack wstał i chwiejąc się spojrzał w górę. Na belce stanowiącej część konstrukcji utrzymującej żagiel siedziała Firegirl. Uśmiechała się z satysfakcją.
"No nie. Tylko nie to. Mogła usłyszeć..."
-Widzę, że wody Andurii dosięgły również Kapitana Sparrowa?
-Hę?-Jack spojrzał pytającym wzrokiem na Panią Kapitan.
-Oh! A więc Pan Sparrow nie zna wód, którymi płyniemy...- powiedziała z lekką ironią Fire.
Wykorzystała to, że on patrzy na nią z osłupieniem i wykonała salto w powietrzu. Nie zdążył nawet mrugnąć, podczas gdy ona stała już koło niego na pokładzie.
-Więc taki pirat jak Ty nie zna opowieści o wodach Andurii?
Jakck patrzył na nią wyczekująco.
-Dobrze więc, że masz mnie Kapitanie Sparrow. -Firegirl wyraźnie triumfowała - Zawsze dobrze mieć przy sobie kogoś kto może nam uzupełnić nasze braki w podstawowej wiedzy pirata.
Pani Kapitan podeszła do burty i oparłszy(?) się na niej spojrzała na Jacka.
-Według legendy wody te zamieszkiwane są przez syreny. Wybierają one jednego członka załogi, czasem nawet kapitana i przepowiadają mu przyszłość. Najczęściej robią to w sposób dosadny. - Fire zmierzyła wzrokiem Jacka i powiedziała z ironią -(myślnik czy dwukropek?)Jak widzę postarały się i tym razem.
-Co słyszałaś -odezwał się po raz pierwszy Sparrow.
-Wszystko co trzeba. Tylko nadal nie mogę Cię rozgryźć. Ale nie martw się Kapitanie... - podeszła bardzo blisko i zbliżyła swoje usta do jego ust.
Jack rozchylił delikatnie wargi, rękę zbliżył do jej włosów głaskając je pieszczotliwie.
Firegirl wzięła głęboki oddech i nie oddalając ust wyszeptała:
-Niedługo Cię rozgryzę.
Gdy to mówiła jej wargi lekko musnęły jego. Jego ręka wciąż głaskała jej długie włosy, jakby nic sie nie wydarzyło.
Fire odwróciła się i spokojnym krokiem udała się do kajuty.
"Tym razem się nie dałam"-pomyślała z satysfakcją.
Jack stał jak osłupiały. Po kilku minutach otrząsnął się lekko i z poczuciem bezradności powlókł się do swojej kajuty.Natłok myśli długo nie pozwalał mu zasnąć. Jedna myśl była wyraźniejsza od wszystkich.
"Jack. Ty świnio. Nie możesz pozwolić Jej umrzeć!"
"Jack. You can't let her to die"



Jack Sparrow does not know what he wants....
Pirat patrzył jak Firegirl stoi przy sterze. Wokół panował rozgardiasz, mężczyźni i kobiety walali się po pokładzie walcząc z innymi, wszędzie przewracały się jakieś rzeczy. Kilku jego kamratów leżało obok martwych. Ale on patrzył tylko na nią. Na Firegirl.
Pani kapitan walczyła z wyższym od siebie mężczyzną. Miał zdecydowaną przewagę, nie tylko dzięki swojemu wzrostowi, ale także datego, że wyrwał dziewczynie szablę z dłoni. Spychał ją w stronę burty. Szła tyłem, starając się odepchnąć przeciwnika, ale była za słaba. Jack przedzierał się przez tłum innych piratów, rozpychał ich łokciami, ale widział, że jest już za późno. Wysoki mężczyzna wypchnął dziewczynę za burtę.
- Nieeeeee!........
Jack usiadł na łóżku. Oddychał ciężko, trzymając rękę na sercu. Wytarł wierzchem dłoni kropelki potu z czoła, po czym wstał szybko. Nie ruszał się przez jakiś czas. Resztki snu wciąż ciążyły mu, wciąż widział Firegirl spadającą w spienione fale, które wyciągały w jej stronę śmiercionośne macki. Poczuł wyrzuty sumienia. Przecież to on wplątał ją w to wszystko. Przecież to przez niego płyną do jakiejś Wyspy Piratów, o której istnieniu nawet nie był pewien.
Wyszedł ze swojej kajuty i ruszył korytarzem. Nie zastanawiał się gdzie idzie. Nogi same go niosły. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Podszedł do łóżka, stojącego niedaleko drzwi. Firegirl drgnęła i otworzyła oczy.


- Co ty tu robisz? - syknęła ostro do Jacka, zasłaniając się lekkim kocem dokładnie.
Sparrow stał chwilkę zmieszany. Nagle zapomniał po co w ogóle tu przyszedł. Momentalnie zrobiło mu się głupio.
- Ja... ten... - zaczął się jąkać. Westchnął ciężko. - Chciałem z tobą porozmawiać. Muszę coś powiedzieć.....
Wtedy do pokoju Firegirl wpadła Marty (uwielbiam takie momenty:D). Dysząc ciężko rzuciła szybkie podejrzliwe spojrzenie na Jacka.
- Pani kapitan! - zaczęła piratka pospiesznie. - Jakiś statek płynie na nas!
Firegirl poderwała się.
- Piraci?
Marty pokręciła głową przecząco.
Piraci wyszli na pokład. Czekał tam na nich Blake, który pobudził już innych piratów i teraz czekał na nich. Spojrzał wymownie na Marty, a ta odwróciła wzrok zdenerwowana i zła.

Dziesięć minut wcześniej na pokładzie.
Piratka Marty stała przy sterzena sowjej nocnej warcie, obserwując niebo pełne jasnych gwiazd. Morze zdawało się być spokjne, fale lekko uderzały o kadłub, ciepły wiaterek ledwie muskał żagle. Dziewczyna westchnęła zadowolona.
- Nie nudzi ci się? - usłyszała za sobą.
Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła zmierzającego w jej stronę Blake'a. Zażenowana odwróciła się od niego.
- Nie - burknęła tylko.
Blake stanął obok niej i również spojrzał w gwiazdy.
- Ładna noc, prawda?
Nie odpowiedziała, starając się za wszelką cenę ignorować go. Ten przyjrzał się jej uważnie.
- Chyba nie jesteś zbyt uprzejma? Mogłabyś chociaż odpowiadać, tak przez grzeczność.
- A kto powiedział, że jestem grzeczna? - odparła obojętnie i podeszła do relingu, łapiąc się barierki. - Czy nie powinieneś już spać?
- Jakoś nie mogę.
Podszedł do niej, ale tym razem zatrzymał się bliżej. Dziewczyna nie cofnęła się, choć nie wiedziała dlaczego.
- Jak to się stało, że jesteś piratką? - zapytał po chwili ciszy.
- Nie twoja sprawa.
- Ale masz cięty język. Ja tylko pytam!
- To nie pytaj.
Odwrócił się w jej stronę i złapał ją za ramiona. Spróbowała się odsunąć, ale trzymał za mocno.
- Słuchaj. Nie wiem, o co ci chodzi, ale ja nie jestem aż taki zły. Przynajmniej nie zasłużyłem sobie na takie traktowanie.
- Zasłużyłeś. Po pierwsze czepiasz się mnie. A po drugie... - urwała. Chciała powiedzieć "po drugie jesteś szpiegiem Sparrowa", ale nie mogła tego powiedzieć.
- "Po drugie" co?
Spuściła wzrok patrząc na jego koszulę.
- Powiedz mi!
- Nie, nie powiem. Do niczego mnie nie zmusisz!
- Tak? - zapytał ze złowrogim śmiechem. - No to patrz!
Pochylił się i bez ostrzeżenia pocałował ją. Dziewczyna stała sztywno, zaskoczona, czując jego usta na swoich. Całował ją chaotycznie i gwałtownie, zupełnie bez uczuć. Ale gdy zareagowała, zwolnił, a ruchy jego warg stały się bardziej namiętne. W końcu dziewczyna wyrwała się i odskoczyła od niego. Stała zdyszana, jak po ciężkim biegu, nie wiedząc co robić. Ominęła go szybko i oparła się o ster.
- Ja.... - usłyszała za sobą, ale nie odwróciła się. Spojrzała na morze. - Chyba trochę przesadziłem....
- O nie! - krzyknęła.
Blake spojrzał na nią zdziwiony.
- Co "nie"?
- Spójrz! - wskazała na morze. Spojrzał tam i zobaczył płynący w ich kierunku statek. - To nie są piraci. Statek rządowy!
Blake zawahał się. Po chwili podjął decyzję.
- Idę obudzić załogę! - oznajmił.
- To ja pójdę po Firegirl!
Poszli pod pokład gdzie rozeszli się w inne strony.


Firegirl stała przy sterze. Marszczyła czoło przyglądając się białym żaglom zbliżającego się statku.
Blake i Marty dwoili się i troili mocując liny, przekazując załodze polecenia Pani Kapitan, ale przede wszystkim przeszkadzając sobie nawzajem. Za szóstym razem gdy Blake wpadł na Marty, ta nie wytrzymała i krzyknęła(./Smile
-Czy ten statek jest dla Ciebie za mały? Mam już dosyć Ciebie, Twojej gęby i wszystkiego co z Tobą związane.
-Marty...-zaczął Blake
-Panienko Marty, jak dla Ciebie-warknęła piratka i szybkim krokiem odeszła w kierunku Firegirl.

***
-To mój statek! Ja decyduję!
-Chciałem tylko zaznaczyć...-Jack stał przy Fire i minę miał nieciekawą.
-Dosyć! Cała naprzód!
-Aye!-Jack zasalutował i zbiegł po schodkach z mostku (tak to się nazywa? Tam gdzie ster) na pokład.
"Chyba jednak nie rozgryzę go tak szybko..."-Firegirl przygryzła wargę spoglądając na zbliżający się statek-"Oby to nie był on..."


Dwa statki złączyły się w abordażu. To była ledwie chwila, gdy piraci zaczęli mieszać się z żołnieżami na obu statkach. Angela walczyła z jakimś młodym, ale drażniąco odwaznym żołnieżem, kątem oka obserwując statek wrogów. W końcu zepchnęła chłopaka za burtę i rozejrzała się uważnie po tamtym statku. Szybko odnalazła to, czego szukała. Kapitan walczył na mostku z jednym piratem z załogi Jacka, napierając na niego. Angela złapała jakąś linę i już stała na deskach tamtego statku. Biegiem ruszyła w stronę wrogiego kapitana, ale wciąż ktoś próbował jej to udaremnić. Zdenerwowana znów zepchnęła jednego z bardzo uciążliwych żołnieży za burtę. Stała przy wejściu do jakiegoś schowka i nie zauważyła, jak dwóch walczących mężczyzn przetoczyło się w jej stronę. Dziewczyna wpadła do pomieszczenia, udeżyła się o coś i straciła przytomność.
***
Firegirl przebiła szablą kolejnego żołnieża, gdy nagle zauważyła, że wrogowie wycofują się z ich statku. Ich kapitan krzyknął coś i zaczęli wolno odpływać. Firegirl rozejrzała się po swojej załodze, sprawdzając, czy nikogo nie brakuje. Jack, Marty, Blake, Gibbs, i wielu innych, choć widziała niewielkie ubytki. Ale kogoś jej brakowało....
- Marty! - krzyknęła do piratki, która szybko podeszła do pani kapitan. Firegirl spojrzała na nią przestraszona. - Gdzie jest Angela?
- A tu jest.... - zaczęła Marty, ale gdy odwróciła się i nie zobaczyła swojej kamratki, zlękniona spojrzała na Firegirl. - Nie wiem! Była tu przed chwilą! Nie mogła zginąć, przecież to Angela! Nikt nie może wygrać z nią w pojedynku! Ale gdzie w takim razie jest?
Pani kapitan spojrzała za odpływającym statkiem.
- Ja nie mam jej tu, to jest tam! - Przyjrzała się piratom. - Marty, Blake! Popłyniecie za Angelą. Gdy ją znajdziecie, lub gdyby.... jej tam nie było, wróćcie skradzioną szalupą, albo w inny sposób.....
Marty szeroko otworzyła oczy.
- A nie mogę sama?
- Nie, ja tu wydaję rozkazy! Już! Zanim odpłynie!
Dziewczyna rzuciła pełne pogardy spojrzenie na Blake'a, odrzuciła płaszcz i pas z szablą, wsadziła w zęby piracki sztylet, po czym wskoczyła do wody. Chłopak z westchnieniem uczynił to samo.


Angela obudziła się dzieś w jakiejś ciemnej, nieznanej jej kajucie.
"Cholera, gdzie ja jestem?" - pomyślała.
Spróbowała się podnieść, ale poczuła straszny ból. Syknęła. Nie miała nawet siły krzyczeć.
"Może to jakaś nieznajoma kajuta na naszym statku... Najlepiej, jeśli poczekam tu jakiś czas, aż ktoś mnie tu znajdzie" - uznała.
Chciała zasnąć, lecz jej się to nie udawało.
Niedługo potem do kajuty wszedł jakiś mężczyzna. Angela odruchowo zamknęła oczy. Dopiero, kiedy usłyszała, że mężczyzna odszedł na pewną odległość, otworzyła oczy. Zobaczyła, że pokój się rozjaśnił, człowiek zapalił lampę. Nagle odwórcił się w jej stronę. Znowu przymknęła oczy, udając, że śpi.
- Wiem, że śpisz, nie musisz udawać - powiedział, uśmiechając się do niej przyjaźnie.
Uznała, że nie warto udawać i przestała udawać. Odwróciła głowę w jego stronę i spojrzała na niego bojowym wzrokiem.
- Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś? I najważniejsze - dlaczego tu jestem? - zapytała.
Z radością uznała, że wrócił jej głos. Jakby chciał jej coś zrobić, będzie mogła krzyknąć.
Mężczyzna, nadal się uśmiechając, odpowiedział.
- Po co te nerwy, kochana!
- Nie jestem kochana!
- Dobrze, uznajmy, że tego nie powiedziałem. Może zacznijmy od twojego drugiego pytania. Jestem Paul Smith, kapitan tego sta...
- Chciałeś powiedzieć statku? Dobry Boże, to ja już nie jestem na Perle?
- Nie, nie jesteś i do tego zmierzałem, dopóki mi nie przerwałaś. Jesteś na (Marty, musimy wymyślić nazwę, pomożesz? Wiadomość na pw! Smile A jak wymyślimy, to edytyuję to), dlatego, że... No cóż... Dlatego, że jesteś naszym zakładnikiem.
- Jakim zakładnikiem! Co do cholery się tutaj wyrabia?!
- Spokojnie, nic ci się nie stanie...


W tym samym czasie na pokładzie statku.

Marty cicho i zwinnie niczym jaszczurka wdarapała się na pokład wrogiego statku. Bezszelestnie przeszła przez reling i ukryła się w cieniu mostka. Chwilę potem obok niej stał Blake.
Byli cali mokrzy, ubrania kleiły się do ich ciał. Marty z zażenowaniem stwierdziła, że Blake pożera wzrokiem jej biust, który zresztą nie trudno było zobaczyć, gdyż koszula prześwitywała(jakosik tak się to mówi, nie? Very Happy). Pacnęła go ręką w ramię, a kropelki wody rozbryzgnęły (?!) się na wszystkie strony.
Dziewczyna przeszła pod ścianą kilka kroków, po czym weszła do jakiegos pomieszczenia. Po kilku minutach wyszła stamtąd trzymając dwa suche żołnierskie płaszcze. Podała jeden Blake'owi. Potem ruszyli w stronę kajut.
Była jeszcze noc, po ostatniej walce z ich załogą żołnieże udali się pewnie na spoczynek, dlatego nie zdziwiło ich, że pokład jest pusty. Nie spodziewali się nikogo, więc swobodnie przeszli przez pustą przestrzeń. Nagle usłyszeli czyjeś kroki. Marty zatrzymała się przestraszona, wiedziała, że nie zdążą się ukryć. Przy nich był jedynie słup od żagli, niestety za chudy, by mogli się za nim skryć. Zaczęła gorączkowo myśleć, ale Blake był szybszy.
Spojrzał na nią uważnie wielkimi oczami, po czym zrzucił z niej suchy płaszcz. Rozpiął kilka guzików jej koszuli, by odsłonić jej ramiona. Zwichrzył sobie swoje mokre włosy. Przyjrzał się jej błyszczącymi oczyma, podniósł ją do góry, założył jej nogi wokół swoich bioder, przycisnął ją do słupa i zaczął namiętnie całować. Marty nie wiedziała o co mu chodzi, dlatego nie protestowała z początku. Potem było już za późno, bo na pokład wyszło dwóch żołnierzy.
- Mówiłem ci, że ktoś tu jest - powiedział jeden z nich.
- No to co? - odpowiedział drugi. Musieli zobaczyć płaszcz, w którym był Blake. - Chodź, nie będziemy im przeszkadzać. Czasem przydają się te prostytutki....
Żołnieże odeszli szybko. Blake jeszcze chwilę nie przestawał jej całować. W końcu odchylił się, by spojrzeć jej w oczy, ale Marty odskoczyła od niego jak oparzona. Nim zdążył się zorientować, poczuł ból na policzku. Dziewczyna stała nad nim ciężko dysząc.
- Auć! A to za co?! - jęknął Blake, rozcierając obolały policzek.
- Nie jestem prostytutką! - warknęła i zaczęła doprowadzać się do porządku.
- Tylko to cię zainteresowało?
- Nie lubię jak ktoś mnie wykorzystuje! - Blake otworzył usta, by coś powiedzieć, ale Marty przerwała mu: - Skąd wiedziałeś, że tak zareagują?
Chłopak przyjrzał jej się z wyżutem i dziwnym ogniem w oczach.
- Bo kiedyś też pływałem jako żołnież....
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, ale nic nie powiedziała. Ostatecznie stwierdziła, że to nie jej sprawa. Bez słowa ruszyła dalej, a on za nią.
Znaleźli się w ciemnym korytarzu. Nigdzie nikogo nie było, cisza brzęczała w uszach, starali się więc iść jak najciszej. W szparze pod jakimiś drzwiami zobaczyli małą smugę światła. Podeszli do nich i usłyszeli dwa głosy: jeden męski, zupełnie obcy, drugi kobiecy, z całą pewnością należący do Angeli.....



- To nie jest odpowiedź na moje pytanie! - warknęła coraz bardziej zdenerwowana.
- Dobrze, dobrze... Cóż, po prostu napadliśmy na wasz statek. Stawiałaś nam niemały opór, więc moja załoga postanowiła cię zabić, abyś nam nie robiła problemu. Jednakże nie zgodziłem się na to i postanowiłem wziąć cię jako zakładnika.
- Łaskawca... - mruknęła zgryźliwie.
- Gdyby nie ja, już byś nie żyła... A moją załogę trudno było przekonać, aby się na to zgodzili.
Mówiąc o załodze jego twarz się zmianiła. Wyraźnie posmutniała, zrobiła się poważniejsza.
"Czy on ma jakieś problemy z załogą?" - pomyślała dziewczyna.
- Macie zamiar mnie kiedyś odstawić? - zapytała trochę łagodniejszym tonem.
- Obawiam się, że nie... Zostaniesz tu na zawsze.
- CO?!
- Nie denerwuj się... Nie martw się, nie dam ci zrobić krzywdy - powiedział mężczyzna.
Spojrzał dziewczynie prosto w oczy.
Angela poczuła się słabo.
"Boże drogi, ten mężczyna jast taki..." - pomyślała. Zabrakło jej słowa, aby określić kapitana.

*Tymczasem w ładowni*

W ciemnym pomieszczeniu siedziało w kręgu, wokół jednej świcy kilku piratów. Dyskutowali o czymś zawzięcie ze wścikłymi minami...
- Widzieliście, co ten palant dzisiaj wymyślił? Co to za cholerny pomysł z tą zakładniczką... - mówił stary, jednooki pirat o nieprzyjemnym wyrazie twarzy.
- Jakby brakowało mu tutaj dziwek... Mogliśmy ją przecież normalnie zamordować - dodał drugi.
- Mam go dość. On w ogóle nie zna się na swoim fachu, nie nadaje się na kapitana... Wiecie co zrobimy?
Zaczęli coś szeptać między sobą...


-Nie potrzebuję twojej pomocy, dam sobie świetnie radę sama - krzyknęła Angela i wstała z podłogi, na ktorej siedziała. Zapała się za głowę i szybko chwijnym krokiem podeszła do krzesła, które stało niedaleko.
Paul wstał i podtrzymał ją.
- Widzisz? A jednak potrzebujesz....
Dziewczyna wyrwała ramię i spojrzała na niego wrogo.
- Nie, nie potrzebuję!
Usiadła. Mężczyzna przyjżał się jej uważnie. Była śliczna, nie da się ukryć. Ale tak uparta....
- Dobrze, jak chcesz - powiedział po chwili. Ruszył wstronę drzwi. Przez ramię rzucił do niej: - Idę po jedzenie dla ciebie. Zamknę drzwi na klucz, nie uda ci się stąd uciec, jeśli o tym myślałaś.
- Pfy! - prychnęła dziewczyna, odwracając się od niego.
Kiedy otworzył drzwi, szybko spojrzała na Paula. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie uderzyć go czymś od tyłu, ale nie miała tyle odwagi. Sama nie wiedziała dlaczego. Mężczyzna przekroczył wolno próg, gdy nagle.... padł bezwładnie na podłogę. Do pokoju wpadła Marty z Blake'iem. Wciągnęli ciało kapitana wrogiego statku do środka i zamknęli za sobą drzwi.
- Angela! - niemal krzyknęła z radości Marty. Szybko podeszła do niej i podtrzymała ją. - Chodź, zabieramy cię stąd!
Szybko podszedł do nich również Blake i podtrzymał Angelę z drugiej strony. Dziewczyna posłusznie ruszyła z nimi, ale zaraz zatrzymała się.
- Wiecie co?... - zaczęła nieśmiało. zawahała się i powiedziała: - Myślę, ze powinniśmy go wziąć ze sobą.
- Co?! - jęknęli jednocześnie.
Spojrzała na nich przepraszająco.
- Myślę, że on może dużo wiedzieć. Jego wiedza może nam się przydać...
Marty wymieniła spojrzenie z Blake'iem, który lekko skinął głową.
- Dobrze - powiedział. - W sumie masz rację. Zresztą nikt nas nie zauważy. Widzieliśmy szalupę w niewidocznym miejscu. Nawet nie zauważą jej zniknięcia......


Odpłynęli...
***
Kiedy pojawili sie już na statku zostali bardzo miło przyjęci przez panią kapitan.
-Angela! Jak dobrze, że już tu jesteś. Nic ci nie zrobili? - zapytała z troską w głosie.
- Nie, nic, pani kapitan...
- Marty... Tpbie i Blake'owi należy się nagroda. Pomyślę o niej w najbliższym czasie z Ja... z kapitanem Sparrowem.
Firegirl się uśmiechnęła. Widok jej najlepszych kamratek przyprawił ją o dobry humor. Nagle mina jej zrzedła, kiedy spojrzała za plecy obu dziewczyn.
- A kto to jest? - zapytała patrząc na ciemnowłosego mężczyznę leżącego na ziemi i pilnującego go Bleke'a.
- To... eee... to jest kapitan tamtego statku. Uznaliśmy, że jego wiedza może się nam jakoś przydać i w ogóle... - Marty trochę się plątała bojąc sie reakcji swojej dosyć wybuchowej kapitan...
- I co my teraz mamy z nim zrobić?! - zapytała coraz bardziej zdenerwowana kapitan. - Czy wy wieście co żeście zrobili? Teraz jesteśmy narażeni na ponowny atak na nas tamtego statku, a tym razem nei wiadomo, czy skończy się tylko porwaniem!
Marty położyła po sobie uszy.
- Ja się nim zajmę. Zamknę go w tej małej kajucie i to ja będę się nim zajmować. Swoją drogą to on uratował mi życie i jestem mu coś winna - powiedziała Angela.
Kątem oka spojrzała na leżącego mężczyznę.
"Wydaje mi się, że to, iż znalazł się na naszym statku tylko mu pomoże. Ta jego załoga..."
- No... Dobrze - powiedziała po chwili wahania Firegirl. - Tylko nie wyjawiaj mu nic ważnego o naszej załodze i nie pozwalaj mu z tamtąd wyjść. Nie chcę, żeby jeszcze coś się wydarzyło.
Odwróciła się na pięcie i podążyła w stronę swojej kajuty.
- Uff... - mruknęła Marty, gdy zarys sylewtki pani kapitan zniknęła im z oczu. - Dobrze, że nas wyratowałaś, bo spodziewałam się wybuchu.
Angela się uśmiechnęła.
- Ja także.
Nagle usłyszały za sobą chrząknięcie Blake'a.
- Taak? - zapytala słodkim głosikiem Marty.
- Może byśmy go wreszcie zabrali - powiedział zdenewrowany.
- No dobrze. Chodź, Angela. My go niesiemy do tamtej małej kajuty, a ty idziesz po jedzenie i picie dla niego. Będziemy tam, dopóki nie przyjdziesz.
Rozeszli się.
"Marty i Blake..." - myślała po drodze Angela.
- Tak, oni powinni być razem - powiedziała to już radośnie, ale cicho na głos i zaczęła knuć intygi jak by tu ich złączyć.


Blake wtaszczył nieprzytomnego kapitana wrogiego statku do małej, ciasno wyglądającej kajuty. Marty jeszcze raz uważnie rozejrzała się po korytarzu sprawdzając, czy nikt nie idzie, po czym zamknęła drzwi. Mężczyzna poruszył się lekko, ale nie odzyskał przytomności, na co oboje piratów odetchnęło z ulgą.
- Przyjemnie tu - zaczął Blake z ironią siadając na samym środku wąskiej drewnianej ławy. Spojrzał na Marty i z diabelskim uśmieszkiem poklepał mejsce obok siebie. - Proszę, jest dla ciebie wolne miejsce, o tutaj.
Marty zerknęła na niego z pogardą i oparła się o ścianę krzyżując długie, pirackie buty.
- Nie, dziękuję - odparła obojętnym tonem. - Postoję.
- Ależ to hańba, żeby kobieta w moim towarzystwie stała....
- A co, zamienisz się ze mną na miejsca?
Blake rozważał chwilę tą możliwość, po czym przesunął się kilka centymetrów na miejsce, które wcześniej jej proponował.
- Proszę, możesz usiąść na moim miejscu - powiedział z szerokim uśmiechem.
Marty zażenowana przyłożyła dłoń do skroni. "Dlaczego to mnie muszą przytrafiać się takie rzeczy?...."
***********
Angela wsadziła do torby butelkę dobrego rumu, trochę suchego chleba, kilka ciasteczek nie określonego kształtu, które znalazła w jednej z beczek z jedzeniem, i trzy zielone jabłka, nie wiadomego pochodzenia. W zapasach wyszukała również kilka bandaży i szmatek, na wpadek, gdyby Paul (chyba ta się nazywał) był ranny po uderzeniu. Przystnaęła zmieszana i ofuknęła siebie w duchu, że nie myśli o nim "kretyn".
Zadowolona ze swoich zapasów ruszyła do drzwi. Nagle klamka uskoczyła i do pomieszczenia weszła Firegirl z poważną miną. Angela spojrzała na nią przestraszona.
- Coś się stało? - zapytała szybko.
Pani Kapitan milczała chwilę.
- Angela, musimy porozmawiać, to bardzo ważne - odparła tyllko.
- Eee.... tak?
Przez głowę przeleciały jej setki myśli: że będzie musiała opuścić statek, że Fire jest w ciąży, że Paul nie żyje, że ma brata, którego nie zna. Poważna mina Pani Kapitan nie wróżyła niczego dobrego.
- Chodzi mi o tego kapitana.... - zaczęła, ale Angela jej przerwała.
- Wiedziałam! - krzyknęła, zasłaniając dłonią usta.
Fire przyjrzała jej się uważnie.
- Chodzi mi o to - kontynuowała - że gdy będziesz się nim zajmować, pamiętaj: nie wolno ci się w nim zakochać, rozumiesz?
Angela opuściła dłoń. Przez chwilę nie mogła zrozumieć słów Kapitan, a gdy w końcu dotarło do niej, co powiedziała, otworzyła usta ze zdziwienia.
- I o to chodziło? - zapytała, z pretensją w głosie. - No, ale to jest przecież oczywiste, myślałam, że to jest coś ważnego....
- Bo to jest ważne - ucięła Fire. Obrzuciła Angelę niepewnym spojrzeniem. - Masz o tym pamiętać. I żeby mi się to nie przytrafiło! - po czym wyszła.
Angela stała chwilę, niczego nie rozumiejąc. Niby jakim cudem miałaby się w nim zakochać? W tym nadętym, zadufanym..... brakło jej słowa, więc po prostu ruszyła korytarzem do małej kajuty.



Angela szła korytarzem coraz bardziej wściekła. Co ta Fire sobie myśli? Uważa się za jej matkę, czy jak? Angela sama potrafi o siebie zadbać. Nie to, żeby kapitan jej się podobał, ale nie pozwoli sobie na to, zeby ktoś jej tak bezczelnie rozkazywał.
Dziewczyna weszła do kajuty i zobaczyła leżącego na podłodze Paula oraz siedzących blisko siebie Marty i Blake'a.
- Możecie już odejść... - powiedziała.
Blake spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem.
- Co? Ah, tak, już idziemy.Chodź Marty.
Spróbował złapać ją za rękę, ale dziewczyna cofnęła swoją dłoń i uderzyła go po wyciągniętych palcach. Wstała i zamaszystym krokiem wyszła z kajuty. Blake wzruszył ramionami i popędził za nią.
Angela się uśmiechnęła.
"Oni naprawdę do siebie pasują... Tylko co zrobić, żeby byli razem?" - pomyślała, ale żaden ciekawy pomysł nie wpadł jej do głowy.
Nagle leżący na podłodze Paulk się poruszył. Dziewczyna spojrzała na niego.
"Całkiem bym o nim zapomniała"
Usiadła koło niego ze skrzyżowanymi nogami, a między kolanami położyła torbę wypchaną jedzeniem.
W pewnym momencie mężczyzna się obudził.
- Co... Co ja tu robię, gdzie ja jestem? - zapytał.
- Cóż... Jesteś juz nie na swoim, ale moim statku i jeste,ś naszym zakładniekiem - odpowiedziała dziewczyna.
Paul usiadł naprzeciwko niej.
- Zakładnikiem? Ale jak to?
- Nie myśl, że bezkarnie mogliście porwać kogos z naszej załogi i nikt za wamin nie płynął, aby go odbić.
Paul odgarnął ciemne włosy z czoła i dziewczyna mogła patrzeć w jego piękne brązowe oczy.
- O, właśnie - to dla ciebie. Ja mam się tobą zajmować - powiedziała dziewczyna i wyciągnęła do niego torbę.
Mężczyzna złapał ją. Ich dłonie przez chwilę się zetknęły, po czym Angela zabrała swoje.
"Nie mogę się zakochać, nie mogę się zakochać!" - myślała, lecz te myśli przychodziły jej coraz bardziej z trudem.





Do rozmowy wtrąciła się Firegirl, która właśnie wyszła z ładowni.
- Chwilkę! - przerwała im. - Kogo obchodzi, kto wpadł na drugie? Macie tu posprzątać, i to już! Tylko narobiliście bałaganu.
- Oczywiście, pani kapitan - przypochlebił się Blake, robiąc maślane oczka.
Marty spojrzała na niego, jak na bezczelnego robaka. Bez słowa podniosła kilka papierów i jakichś metalowych części.
- Idziesz? - zapytała obojętnie.
Chłopak podniósł resztę rzeczy, ukłonił się nisko Firegirl i ruszył za Marty.
Kiedy znaleźli się poza zasięgiem słuchu obu piratek, powiedział chłodnym, wyrachowanym głosem:
- Już teraz będę wiedział kogo mam się wystrzegać.
Marty zaśmiała się wrednie.
- I nawzajem!
Weszli do jakiejś rupieciarni, gdzie znajdowało się mnóstwo map, dokumentów, przyrządów do nawigacji (uczepiam się tego;)), kompasów i innych zakurzonych gratów. W środku była bardzo ciasno, toteż wchodząc niemal musieli ocierać się o siebie. Piratka zamrugała pospiesznie.
- Ale może chociaż powiesz mi jak się nazywasz? - zapytał cicho Blake, odkładając jakieś cyrkle na półkę, znajdującą się nad nią.
Marty wciągnęła głęboko powietrze i zaraz zaksztusiła się. Tuman kurzu wzbił się w powietrze. Zaczęła kaszleć głośno, przy czym uczepiła się jego kurtki.
- Ma... - reszta została zdławiona przez kaszel.
Chłopak przesunął ją w głąb pomieszczenia, by kurz mógł wylecieć przez drzwi. Pomyślała, że przecież sami mogli wyjść, ale nic nie powiedziała na ten temat.
- Ja jestem Blake - usłyszała jego miękki głos.
Nagle zdała sobie sprawę, że trzyma dłoń na jego klacie. Szybko cofnęła rękę, przełknęła głośno ślinę i spojrzała mu w oczy.
- Marty.... To znaczy, ja Marty.... Nazywam się....
"Cholera!" - zaklęła w duchu. Byli tak blisko, że równie dobrze mógł ją objąć, poruszając jedynie ramionami. Bardzo ją to krępowało.
- Może... - zaczął niepewnie. Patrzył na nią, jakby chciał ją zjeść (nie mogłam się powstrzymać!). - Może zaczniemy od nowa naszą znajomość?
- Eee...
Nim piratka odpowiedziała doszedł do nich wrzask pani kaitan:
- Marty! Co wy tam robicie tak długo?! Potrzebuję cię tutaj!
Dziewczyna spojrzała na niego nieprzeniknionym wzrokiem, przesunęła się w bok, ocierając przy tym o niego, i zwyczajnie odeszła.








Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody pirates
Bywalec Tortugi



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z morza.... ahoj....

PostWysłany: Czw 16:29, 30 Sie 2007    Temat postu:


Firegirl stała przy sterze wsparta o niego na łokciach. Patrzyła we wschodzące słońce rozmarzona, zastanawiając się nad celem ich podróży - Wyspą Piratów. O ile Jack nie chce jej oszukać, powinni ją odnaleźć. Ale czy można mu wierzyć?....
Pani Kapitan westchnęła ciężko. Jak bardzo nie znosiła, gdy nie potrafiła zapanować nad własnymi uczuciami!....
- O, tu Nasza Piękność się schowała! - usłyszała za sobą głos Jacka.
Nie będąc w stanie teraz na niego patrzeć, nawet się nie odwróciła.
- Czego chcesz? Mów, byle szybko.... - odparła cicho obojętnie.
- Dobrze wiesz czego - niemal wyszeptał, na co Firegirl musiała na niego spojrzeć.
Zmarszczyła czoło.
- O co ci chodzi?
- O nic - opamiętał się szybko. Stanął obok niej i również wpatrzył się we wschód słońca. - Chciałem poruszyć kwestię tego dodatkowego pasażera.
Pani Kapitan znów wbiła wzrok w słońce.
- No i? - wyrzuciła z siebie na wydechu.
- No i, myślę, że to nie jest wcale taki głupi pomysł. I słyszałem twoją gatkę z Angelą. Naprawdę myślisz, że jak jej powiesz: "Nie zakochuj się", to się nie zakocha?
Firegirl zastanowiła się chwilę, po czym z rozdrażnieniem ruszyła w stronę drugiego końca statku. Jack podążył za nią.
- Nie twoja sprawa - warknęła do niego. Przez ramię dodała: - I nie łaź za mną!
- Fire, ależ nie skończyliśmy rozmowy! - powiedział przesłodzonym głosem, wyraźnie bawiąc się sytucją.
- A jednak skońćzyliśmy.
Jack podbiegł szybciutko i zastąpił jej drogę.
- Odejdź - powiedziała zmęczona, nie patrząc nawet na niego.
- Nie.
Firegirl spojrzała mu w oczy.
- Odejdź!
- Nie.
Jack spoważniał, ale nie zamierzał się odsuwać. Wolno podniósł rękę i położył ją na jej policzku. Dziewczyna spłonęła uroczym rumieńcem.
- Odejdź.... - szepnęła słabo.
- Nie.....
Chwilę tylko patrzył jej w oczy, jakby szukając w nich sprzeciwu. Ale ponieważ nie odsunęła się, nic nie powiedziała, ani choćby nie spojrzała na niego źle, pochylił się i pocałował ją.

Tymczasem w małej kajucie.

- Będą mnie szukać - blefował Paul, patrząc na Angela z ukosa.
Dziewczyna rzuciła mu wymowne spojrzenie.
- Czyżby? - powiedziała tylko.
Paul nie odpowiedział. Siedział w milczeniu i patrzył na twarz dziewczyny, na którą padał jedynie krzywy blask świecy, gdyż w kajucie nie było okien. (Przepraszam, ale teraz będę wymyślać Twój wygląd Very Happy) Jej piękne ciemne oczy zdawały się jarzyć tajemniczym blaskiem, a długie, czarne włosy, oplatające łabędzą szyję, aż prosiły się, by zatopić w nich dłonie. Ale najdłużej przyglądał się jej ustom. Różane, odpowiedniego kształtu, wyglądające na miekkie i delikatne.... Przyłapał się na tym, jak wyobraża sobie ich smak (trochę ciężko mi to pisać Very Happy). Potrząsnął lekko głową, stwierdziwszy nagle, że Angela coś mówi.
- .... i zauważyłam, że nie masz z nimi dobrych stosunków - zakończyła, co wprowadziło go w lekki popłoch.
- Tak - mruknął tylko. - Ale nie mówmy o mojej załodze. Już nią nie jest..... - zastanawiał się chwilę. - Kto jest kapitanem na tym statku?
Angela przyjrzała mu się uważnie.
- Kapitan Firegirl.
- Kobieta? - powiedział zaskoczony, ale szybko porpawił się. - Dobrze, a kiedy się z nią zobaczę? Jeniec ma prawo do rozmowy z kapitanem.
- Tak - westchnęła Angela. - Postaram się, by Pani Kapitan spotkała się z... panem.
- Panem? - powtórzył z rozbawieniem. - Mów mi po imieniu.
- Lepiej niech zostanie tak, jak jest....
Angela wyszła z kajuty i zamknęła za sobą drzwi na klucz. Marty akurat przechodziła niedaleko, więc poprosiła ją, by stanęła na warcie, w razie, gdyby ktoś chciał wejść do środka. Idąc w stonę kajuty Firegirl minęła Blake'a. Znów pomyślała, że trzeba będzie ich połączyć ze sobą, choć wciąż żaden pomysł nie przychodził jej do głowy. Po chwili przypomniała sobie, że przecież Blake jest szpiegiem Jacka, ale po głębszym zastanowieniu doszła do wniosku, że to nawet i lepiej. Marty będzie mogła wyciągnąć z niego informacje. Jej sztański plan powoli zaczął rodzić się w jej umyśle....


Andaira, Firegirl - zadowolone? Mam nadzieję, że tak, bo bardzo się starałam, żeby tak było. Poza tym, zanim na bloga byśmy dodały te notki, myślę, że trzebaby było je najpierw trochę poprawić. Czasem dodawalyśmy jakieś dopiski w nawiasach więc je skasować, albo Andaira raz się pomyliła z nazwą statku, albo jakieś błędy ortograficzne.... No, chyba wiecie, o co mi chodzi?
P.S. Kochane jesteście! Obie! Very HappyVery Happy

Czekam na dalszą część. Może Fire?
Piratka Marty


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Firegirl
Kapitan



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Karaibów

PostWysłany: Czw 21:22, 30 Sie 2007    Temat postu:

Marty ja bym jednak wkleiła coś po "pocałował ją". Bo tak to trochę mamy wytrącenie z rytmu.

Ale i tak Cię kocham :*

Odpowiedz na m oje pytanie (a najlepiej wstaw tam cośtam) a ja napiszę dalej.


Słuchajcie przyszedł czas żeby trochę o naszych postaciach poopowiadać Smile

ZOMG nie wiem czemu się tak tym ekscytuję *mierzy sobie gorączkę*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody pirates
Bywalec Tortugi



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z morza.... ahoj....

PostWysłany: Czw 22:23, 30 Sie 2007    Temat postu:

A ja uważam, że tak jest dobrze. Myślę, że Pani Kapitan może napisać wspaniałą dalszą część. Na przykład, że Angela przerwała im, a on udawali, że nic się nie stało i takie tam. Kombinejszyn, babie!
Piratka Marty


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Firegirl
Kapitan



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Karaibów

PostWysłany: Czw 22:52, 30 Sie 2007    Temat postu:

Próbowałam ale nie chcę tego zeepsuć a mam kompletny brak weny.

Za to Marty... masz dobrą passę. Proszę pomóż. (Niech Jack powalczy trochę o Fire ^^ ie może być łatwa xD chociaż ma do niego słabość)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andaira
Bywalec Tortugi



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 578
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z Nightwood

PostWysłany: Pią 9:39, 31 Sie 2007    Temat postu:

Ja napiszę cuś jutro, bo szczerze mówiąc nie mam teraz na to czasu, więc przekazuję głos Marty ^^
A co do poprawienia opowieści sądzę, ze powinna to zrobić jedna osoba, zeby się nie poplątało ;P (Maartyy? ;D)
I powinnyśmy gdzieś wreszcie zamówić szablon ;>
Ale fajnie, że pani kapitan wzięła się wreszcie do roboty Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Firegirl
Kapitan



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Karaibów

PostWysłany: Pią 11:21, 31 Sie 2007    Temat postu:

Wreszcie??
Grrr xD

Ja popoprawiam błędy i dopiszę tu i tam jakby coś się nie zgrywało, ale o każdej zmianie będę informować.

Chcę jeszcze raz poprosić Marty o dokończenie mojej sceny z Jackiem Smile

(Niech Jack powalczy trochę o Fire ^^ ie może być łatwa xD chociaż ma do niego słabość)

Ale muszę przyznać Marty że dokładnie się wczułaś w to co czuje Fire a ja lepiej bym tego nie opisała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody pirates
Bywalec Tortugi



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z morza.... ahoj....

PostWysłany: Pią 15:14, 31 Sie 2007    Temat postu:

Czuję się zaszczycona i bardzo mile połechtana z powodu tych jakże przyjemnych słów Very Happy. Spróbuję, ale nic nie obiecuję.


Jack does not know what he wants....

Sparrow odskoczył od niej jak oparzony. Co on robi?! Przecież nie mógł jej.... Nagle Firegirl wymierzyła mu siarczysty policzek.
- Au! Za co to? - jęknął Jack, masując obolały policzek.
Fire patrzyła na niego wściekła.
- Nigdy więcej nie waż się mnie tknąć! - wrzasnęła, po czym odwróciła się od niego i ruszyła spowrotem do steru.
Tak naprawdę poczuła się urażona, gdy odsunął się od niej tak szybko, jakby... jej nie chciał. Wściekła na samą siebie, że udało mu się ją zwieść, wbiła sciekły wzrok w horyzont.
Jack stał chwilę nieruchomo, myśląc o tym wszystkim. On nie chciał jej ranić, a ona tak zwyczajnie go za to bije! "Cóż - przyznał sam przed sobą. - W końcu zasłużyłem sobie na to. I nie pierwszy raz!"
W lepszym humorze podszedł do niej, chcąc coś powiedzieć, gdy na pokład wyszła Angela.
- Pani Kapitan! - zaczęła idąc w jej stronę wolno i z ociąganiem. W końcu stanęła przed nią. Westchnęła głośno. - Nasz jeniec żąda widzenia się z kapitanem statku - wyrzuciła z siebie na jednym oddechu.
Firegirl spojrzała na nią niezbyt przyjemnie.
- I co z tego? - warknęła do niej.
Angela zerknęła z ukosa na Jacka.
- Ma do tego prawo, Pani Kapitan - odpowiedziała nieco urażonym tonem.
Fire westchnęła, by uspokoić się. Zawsze, gdy źle zachowywała się w stosunku do swojej załogi, potem żałowała tego. Przeważnie takie zachowanie wynikało z jej nagłych wahań nastrojów, związanych z Jackiem, bitwami, Jackiem, strachem u przyjaciół, Jackiem, różnymi kłopotami ze statkiem, Jackiem. Starała się nie wyżywać na swojej załodze, ale jej temperament nigdy jej nie słuchał.
- Dobrze - powiedziała po chwili spokojnym głosem. - Pójdźmy do niego.


Narazie tyle, wasza kolej. Macie pełne pole do popisu. Mam jednak taką sprawę, co do poprawek w tekstach.... Jeżeli Fire będziesz chciała coś zmienić, to napisz nam o tym, ale jak ktoś się nie zgodzi na poprawki, to nic nie zmieniaj, chyba, że dojdziemy w końcu do jakiegoś porozumienia. Poza tym powinnyśmy podzielić całą historię na jakieś notki, wszystko złączyć, a potem podzielić jeszcze raz na części. Wiecie, żeby nie było rozgraniczenia na "moje - twoje". Tylko opowiadanie. Nasze opowiadanie. Które trzeba podzielić na części, by mogły one ukazywać się cyklicznie. Bo tak jakoś głupio, żeby wszystko wrzucić na bloga naraz. A jak szłoby to tak partiami, zyskałybyśmy więcej czasu na pisanie następnych części. Zgadzacie się?
Piratka Marty


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andaira
Bywalec Tortugi



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 578
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z Nightwood

PostWysłany: Sob 9:27, 01 Wrz 2007    Temat postu:

Oczywiście Marty, też nad tym myślałam, żeby to podzielić na rozdziały... Tylko nie wiem kto to zrobi...
Spadło na mnie ciężkie zadanie napisania rozmowy Fire z Paulem. Niestaty nie wiem co mogłabym napisać, totalnie nie mam na to pomysłów. Przekazuję o tym głos komu innemu... ;> Myślę, że Wy, kamratki kochane, lepiej poradzicie sobie z tą sceną niż ja...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Firegirl
Kapitan



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Karaibów

PostWysłany: Sob 12:09, 01 Wrz 2007    Temat postu:

CHOLERA. włAśNIE MI SIę OPOWIADANIE SKASOWAłO!!!!!!



Fire ruszyła za Angelą. Jack chciał podążyć za Nią, ale jedno jej stalowe spojrzenie odwiodło go od tego pomysłu.
-Kobiety...-mruknął stając za sterem.-Tej to chyba nigdy nie rozgryzę...

Angela otworzyła drzwi kajuty jeńca i weszła do środka.
Omiotła(?) wzrokiem pomieszczenie.
-Nie ma go!-wykrzyknęła ze zdumieniem.
-Jak to nie ma!? - zapytała poirytowana Firegirl i pochnęła Angelę głębiej aby móc wejść za nią do kajuty.
Był to niestety duży błąd.
Paul wyskoczył zza beczki i zwinnie złapał Angelę silnymi rękoma za szyję. Zaskoczona na kamratka nie próbowała się bronić.
-Myślałyście że mnie macie!?-wydyszał jeniec z satysfakcją.-Co wy Kobiety możecie wiedzieć o piractwie??
-Na przykład to, że zabicie jednego członka załogi nie ułatwi Ci ucieczki ze statku -powiedziała spokojnym głosem Firegirl.
Paul stracił pewność siebie.
-Przecież się przyjaźnicie!? Odsuń się! Bo ją zabiję!! - wykrzyczał zdenerwowany kapitan z desperacją.
-Jestem piratką. Nie przywiązuję się zbytnio do mojej załogi.-zakończyła Fire mrugając porozumiewawczo do Angeli
Ta nie czekając ani chwili skorzystała z osłupienia na twarzy Paula i kopnęła go w krocze(o boże jak to napisać xD), a że miała na sobie pirackie buty z dość twardymi obcasami cel, czyli obezwładnienie zbuntowanego jeńca został osiągnięty.
Paul padł na deski jęcząc coś o "przeklętych babach".
Firegirl roześmiała się w głos, pomogła Angeli wydostać się z kajuty i zatrzasnęła drzwi.
-Wiedziałam, ze kiedyś ta sztuczka nam się przyda - powiedziała zadowolona wywijając w powietrzu kluczem, którym zamknęła kajutę.- Świetnie sobie poradziłaś.
Angela zdyszana opierała się ręką o ścianę i trzymała się za szyję.
-Jeśli nie chcesz, nie musisz tam wracać-powiedziała Pani Kapitan z troską w głosie.-Mogę to zwalić na Sparrowa. Przyda mu się robota. Nie będzie myślał o głupotach.
Angela zauważyła zimny błysk w oczach pani kapitan.
-Nie, nie poradzę sobie. Obydwie wiemy że po takim wyskoku nasz jeniec nie zrobi już nic gorszego.-odpowiedziała niepewnie.- Zdaje mi się że on jest bardzo nieszczęśliwy...
-No to nie próbuj go czasem uszczęśliwiać Moon-powiedziała żartobliwie Pani Kapitan, ale zaraz dodała(ej tu dwukropek czy myślnik??):/- Mówię serio.
Fire odeszła,a Angela oparła się o zamknięte drzwi kajuty.
"Moon. Nie nazywała mnie po nazwisku od lat... Chyba rzeczywiście się martwi..."
Westchnąwszy ciężko kamratka udała się na poszukiwanie Marty. Tylko ona mogła jej w tym momencie pomóc...



I jak? Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody pirates
Bywalec Tortugi



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z morza.... ahoj....

PostWysłany: Sob 16:30, 01 Wrz 2007    Temat postu:

No, no, fajnie, fajnie, problem w tym, że Marty miała pilnować drzwi kajuty, to raz, a dwa, on by się tak nie zachował, bo on nie był piratem, tylko kapitanem rządowego statku. Wybacz, ale musiałam to napisać. Poza tym Andaira inaczej wyobrażała sobie zakończenie, ale to nic, zaraz to naprawię.

Angela nagle zatrzymała się. "Nie będę jej szukać. Miała go pilnować, a poszła sobie. Pewnie przez tego Blake'a, heh. E tam, mogę sobie z nim sama poradzić. Przecież to o mnie mówią, że nie można mnie pokonać, prawda? Czas, żeby to udowodnić."
Tak więc przekonawszy samą siebie odwróciła się i ruszyła ku drzwiom małej kajuty. Zanim je otworzyła odetchnęła kilka razy nabierając siły. Wkońcu wyjęła klucze, po czym ze szczękiem otworzyła drzwi.
- Nie próbuj żadnych sztuczek! - wrzasnęła na wejściu. Zobaczyła go siedzącego z dość głupią miną pod przeciwległą ścianą, więc wolno weszła do środka. Z wyrzutem w oczach powiedziała: - Myślałam, że mogę ci ufać..... że mogę panu ufać. Widać, myliłam się jednak.
Paul nie odezwał się, tylko ukrył twarz w dłoniach. Zamaszyście zabrała torbę, wyjęła z niej jedzenie, które położyła na drewnianej ławie, po czym cofnęła się by wyjść. Wtedy Paul opuścił dłonie.
- Myślałem, że to będzie ona - szepnął cicho.
Angela przystanęła.
- Słucham?
Spojrzał na nią maślanymi, przepraszającymi oczkami.
- Nie chciałem cię skrzywdzić....


Koniec. Wasza kolej. Andaira?
Piratka Marty


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Firegirl
Kapitan



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Karaibów

PostWysłany: Sob 16:36, 01 Wrz 2007    Temat postu:

Super. Czyli Wy sobie wcześniej ustalacie jak ma być?

Super.

(aha i znając życie Paul chciał trafić na kapitan Firegirl. Oczywiście...)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum dla fanów Jacka i jego kamratów! Strona Główna -> Opowiadanie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 6 z 9

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1